Ruiny pałacu i oranżerii w Zatoniu (dawniej odrębna wieś, obecnie część Zielonej Góry) to miejsce czarowne! Uroku dodaje pnący się po murach i kolumnach bluszcz, a w powietrzu unosi się zapach czosnku niedźwiedziego, który rośnie tu w ogromnych ilościach (a podlega w Polsce ochronie częściowej).
Podobno pałac został w 1945 r. spalony przez Rosjan. Zachowały się ściany nośne, portyki i herb. Niewiele więcej zostało po oranżerii - kolumnada, resztki zdobień, komin. W parku można obejrzeć potężny dąb Talleyranda i kopiec z kamienną grotą.

Nie będę pisać szczegółowo o historii pałacu (o niej można poczytać np. na stronie stowarzyszenia
Nasze Zatonie). Co prawda wybudował go Balthazar von Unruh (1689), ale miejsce to nabrało szczególnego wymiaru dzięki księżnej kurlandzkiej i żagańskiej, Dorocie de Talleyrand-Périgord. To postać niezwykła, ale też tragiczna. Wychowywała się właściwie bez rodziców. Zamiast nich miała do dyspozycji guwernantkę. W wieku 15 lat zakochała się w czterdziestoletnim Adamie Czartoryskim. Ten uległ jednak namowom matki i porzucił Dorotę.

Pod naciskiem rodziny wyszła za mąż za Edmunda de Talleyranda, który zdradzał ją, jeśli tyko miał okazję. Małżeństwo było zupełnie nieudane - Edmund nie stronił od kobiet, hazardu i hulanek, Dorota była natomiast inteligentna, ambitna, obyta w świecie (w Paryżu była damą dworu cesarzowej Marii Ludwiki, żony Napoleona). W 1822 r. rozwiedli się, ale już wcześniej księżna znalazła innego adoratora - stryja jej męża, Karola, ministra spraw zagranicznych Francji. Dzięki niemu poznała wielu znamienitych ludzi tamtego czasu (w Zatoniu bywał m.in. Balzac i Liszt).
Do Zatonia przyjechała w 1840 r. Z jej inicjatywy przebudowano pałac, ale jej zasługi dotyczą też działalności charytatywnej. Opłacała budowę ochronek i szkół dla dzieci, fundowała stypendia dla chłopskich uczniów, w Żaganiu wybudowała szpital, a przy nim kaplicę dla wszystkich wyznań. Nic dziwnego, że w jej pogrzebie wzięło udział... 10 000 osób!
Dorota zmarła w 1862 roku na skutek choroby (nie wiem, jakiej...), która podobno była efektem wypadku powozu, jakim jechała z Zatonia do Żagania. Dziesięciotysięczny kondukt żałobny musiał robić wrażenie...
Dziś niewiele zostało po dawnej świetności pałacu, a mimo wszystko to miejsce nadal jest niezwykłe. Klimat jest tu niesamowity. Człowiek może mieć poczucie, że znalazł się w innym świecie. Całkiem niedaleko ruchliwa szosa i przystanek autobusowy, a tu... kolumnada oranżerii przypominającej świątynię, dwa portyki, resztki sztukaterii, ozdobne głowice kolumn... A do tego morze czosnku niedźwiedziego i bluszczu - tajemniczy ogród... Martwię się tylko, że gdy będę tędy przejeżdżać następnym razem, zobaczę z ulicy zawaloną ścianę pałacu (odpadający tynk dosłownie słychać)...