sobota, 20 lutego 2016

Templariusze i raubritterzy. Gwiezdny Zamek w Warcie Bolesławieckiej

Po Gwiezdnym Zamku (Sternburg) w Warcie Bolesławieckiej zostały tylko niewielkie, niezbyt imponujące ruiny. To resztki muru obwodowego wieży mieszkalnej, otoczone czymś, co było kiedyś fosą, a teraz jest bagnem. Legenda głosi, że zamek zbudowali w XII w. templariusze, ale dowodów na to nie ma. Inna "sensacja" to ta, którą podawał Eduard Dewitz - twierdził mianowicie, że Gwiezdny Zamek jest połączony podziemnym tunelem z pobliskim zamkiem Grodziec, chociaż przyznawał, że za jego czasów (XIX w.) nie było już śladu po tunelu. 

Ciekawsze wydają się doniesienia o związkach warowni ze śląskimi raubritterami, czyli rycerzami-rabusiami. Według źródeł zamek należał bowiem do niewymienionego z imienia rycerza von Stewitz. Być może był to Wawrzyniec von Stewitz, kamrat okrutnego Czarnego Krzysztofa, rezydującego w pobliskiej Olszanicy. Wskazywałyby na to powiązania z rodem von Zedlitz. Jedni uważają, że Czarny Krzysztof wywodził się z tego rodu, inni, że znajdował się pod protekcją Zedlitzów. A właśnie ta rodzina była właścicielem Warty Bolesławieckiej i Olszanicy. Stewitz miał być zaufanym towarzyszem Czarnego Krzysztofa. Drżeli przed nimi kupcy i podróżnicy wędrujący między Bolesławcem i Złotoryją. 

Według legendy na zamkowych murach stała figura rycerza Stewitza. Rzeźba ożywała co noc, gdy dzwon na wieży kościelnej wybijał północ. Posąg urządzał sobie nocną przechadzkę po okolicy, a jeśli natknął się na jakiegoś człowieka, oczywiście go mordował. Taka rzeźba rzeczywiście była ustawiona na murach do 1939 roku - nie wiadomo, co stało się z nią później. 

Ruiny Gwiezdnego zamku to kolejny przystanek na Złotym Szlaku Rowerowym. I znów - jak w przypadku mauzoleum między Wartą i Wartowicami - musimy niestety zauważyć, że miejsce jest zaniedbane i zaśmiecone, a oznakowanie drogi kiepskie. Żeby znaleźć pozostałości warowni, najłatwiej najpierw dotrzeć do dworu, a potem - przed bramą dworską - skręcić w prawo, w drogę gruntową między stawem a zakładem przetwórstwa warzyw. Po pewnym czasie dotrzecie do gospodarstwa rybnego. Tu jest parking i tablica Złotego Szlaku Rowerowego. Trzeba podejść jeszcze kawałek dalej polną drogą. Zamek znajduje się na skraju lasu. 

piątek, 12 lutego 2016

Mauzoleum rodzin von Merveldt oraz von Frankenberg. Warta Bolesławiecka / Wartowice

 Ukryte wśród drzew mauzoleum, gdzieś pomiędzy Wartą i Wartowicami (powiat bolesławiecki), zwane jest cmentarzem dworskim. Zostali tu pochowani dawni właściciele dworu w Warcie: hrabia Klemens August von Merveldt (1845-1923), pułkownik w stanie spoczynku, jego żona Johanna, z domu von Frankenberg (1848-1924) oraz teściowa Rosa von Frankenberg (1822-1897). Mogiłę hrabiego, słynącego z zamiłowania do polowań, zdobi wizerunek jelenich rogów.

Mauzoleum sprawia przygnębiające wrażenie. Płyty nagrobne są potrzaskane i powywracane, pomiędzy nimi walają butelki po piwie, a kopuły pokryte ocynkowaną blachą - zardzewiałe i dziurawe. Za sarkofagami znajdowało się miejsce pochówku dworskiej służby - z tego cmentarzyka pozostał tylko jeden grób, drewniany krzyż, oparty o niego fragment nagrobka i pojedyncze kamienne elementy. 
Tak zaniedbane miejsce jest reklamowane jako atrakcja turystyczna i umieszczone na trasie Złotego Szlaku Rowerowego. To dobrze, że jest na tym szlaku, ale szkoda, że nie jest w ogóle uporządkowane.
W Warcie nie widzieliśmy niestety żadnego drogowskazu, który ułatwiłby znalezienie cmentarza. Jeśli chcecie odwiedzić mauzoleum, musicie w Warcie skręcić w drogę prowadzącą do Wartowic. Cmentarz dworski jest mniej więcej w połowie drogi między tymi miejscowościami (na końcu drugiej kępy drzew, po lewej stronie, jadąc od strony Warty).

Trzeba jeszcze coś rzec o szlaku rowerowym. Każda atrakcja na trasie jest opatrzona tablicą informacyjną. Na tablicy przed mauzoleum można przeczytać, że pochowano tu ostatnich właścicieli dworu w Warcie. Otóż nie jest to prawda - hrabia Klemens, zmarły w 1923 r., był dziadkiem ostatniego właściciela, Wilhelma, który dwór opuścił po II wojnie. 

Tablica informuje, że mauzoleum pochodzi z lat 20. XX w. Być może sam "baldachim" nad sarkofagami rzeczywiście wybudowano w tych latach, ale zwróćcie uwagę na to, że teściowa Klemensa, Róża, zmarła w 1897 roku! Natomiast na płycie opartej o drewniany krzyż w części przeznaczonej dla służby jako rok śmierci dworskiego sługi podano 1895. Nie sugerujmy się zatem do końca tą tablicą - cmentarz dworski jest jeszcze starszy, niż ona informuje. 

wtorek, 9 lutego 2016

Dwór, który miał szczęście. Warta Bolesławiecka


W XVI wieku właścicielami Warty  Bolesławieckiej (powiat bolesławiecki) był ród von Zedlitzów. To ta rodzina w latach 20. XVI wieku zleciła budowę dworu, który następnie, w 1540 roku, rozbudowano. Po wybudowaniu dworu von Zedlitzowie sprzedają go wraz z wsią rodzinie von Glaubitz. Przyczyną były prawdopodobnie kłopoty finansowe, spowodowane m.in. kosztami, jakie pochłonęło wzniesienie dworu. Ostatnim przedwojennym właścicielem posiadłości był Wilhelm Leo Hans Ernst Graf von Hacke.

A po wojnie, jak to po wojnie... Od 1945 r. dwór szabrowano, potem powstał tu PGR. Na początku lat 90. budynek znajdował się w opłakanym stanie. Ale uwaga, zdarzył się cud - znalazł się człowiek, który kupił ruinę wraz ze sporym folwarkiem. Od 1993 r, dzierżawił dwór, a w 2006 r. stał się jego faktycznym właścicielem. 

Co najważniejsze - właściciel jest bardzo dobrym gospodarzem warciańskich włości. Jesteśmy naprawdę pod wrażeniem! Fasada budynku od strony folwarku jest odtworzona zgodnie z wyglądem oryginalnych detali architektonicznych. Inne ściany dworu nie są jeszcze odrestaurowane (można dostrzec zdobienia, które wyzierają spod tynku), ale patrząc na to, jak dużo już zrobił właściciel, można mieć sporą pewność, że doprowadzi dzieło do końca. 

Dwór znajduje się na trasie Złotego Szlaku Rowerowego i blisko stąd do innych ciekawych miejsc w Warcie i okolicach. Do najciekawszych należy piękne, ale niestety zdewastowane mauzoleum, do którego zabierzemy was następnym razem.

niedziela, 7 lutego 2016

Powódź błotna. Tragedia w kopalni miedzi w Iwinach

13 grudnia 1967 to dla mieszkańców Iwin (pow. bolesławiecki, gmina Warta Bolesławiecka) tragiczna data. Krótko po 3:00 w nocy wioskę zaczęło zalewać błoto - odpady powstałe w wyniku wydobycia miedzi, zgromadzone w zbiorniku poflotacyjnym na terenie Zakładów Górniczych "Konrad". Grobla zbiornika pękła, a lawina błota potoczyła się w kierunku Iwin. Zginęło 18 osób, a ponad 500 zostało poszkodowanych. 

Wyrwani ze snu mieszkańcy zaczęli uciekać przed wielką masą szlamu. Nie wszyscy jednak zdążyli. Jeden z mężczyzn wrócił do domu po swoją córkę. Nie udało mu się. Córka zginęła, ciało ojca porwał nurt i poniósł kilka kilometrów dalej. Ciało odnaleziono po dziesięciu dniach. Inni nie mogli wydostać się z domów, bo fala wybijała ona i wlewała się do wnętrza. Ginęły całe rodziny, małżeństwa z dziećmi. Pewnym rodzicom niemowlę wypadło z becika. Oni przeżyli, ono już nie... O tych przypadkach możecie przeczytać w artykule Utopieni w błocie

O tym, jak potężna była lawina błota, świadczą szkody, jakie wyrządziła. Osiągała momentami nawet 20 metrów wysokości. Zalewała domy i pomieszczenia gospodarcze, zabierając ze sobą ludzi i zwierzęta. Łamała słupy energetyczne i drzewa, porywała wagony z urobkiem, wyginała tory kolejowe. Po tragedii cała wieś była pokryta szlamem. Trzeba było pochować zmarłych i zacząć odbudowę zrujnowanych domów...
Przed sądem stanęło sześć osób, m.in. projektant tamy i kierownik budowy. Zostali skazani na karę wiezienia, a po kilku miesiącach wypuszczeni. Uznano, że nie mogli zapobiec katastrofie. 

Zakłady Górnicze "Konrad" należały do KGHM. Wydobywano tu miedź, korzystając z poniemieckich szybów K I oraz K II. Zakład zatrudniał ponad 3 000 pracowników. Kopalnię zamknięto w 1989 roku. Zostały po niej ruiny działu przeróbki rud. W halach ruda podlegała kruszeniu, mieleniu, flotacji i suszeniu, a następnie była transportowana do huty w Legnicy. 

Oprócz tej hali dotarliśmy też w inne miejsca związane z górnictwem w Iwinach. Do nich należy kapliczka z figurą patronki górników, św. Barbary, oraz zabetonowany szyb K I, z którego wystaje zalane do połowy betonem koło wyciągowe. Nie mogliśmy ominąć cmentarza - to tu leżą ofiary katastrofy, niektóre w rodzinnych mogiłach...