piątek, 13 listopada 2015

Górnołużycka Hala Pamięci. Zgorzelec

Górnołużycka Hala Pamięci ku czci niemieckich cesarzy: Wilhelma I i Fryderyka III została wybudowana w latach 1898-1902. Powstała w czasach, gdy nikomu się jeszcze nie śniło, że ta część Gorlitz, która leży po prawej stronie Nysy Łużyckiej, będzie kiedyś polskim miastem. W 1904 r. otworzono tu Kaiser Friedrich Museum.

Część zgromadzonych tu zbiorów sztuki średniowiecznej Grundmann (odsyłam do tego tekstu) ukrył w pałacu w Żarskiej Wsi. Po wojnie niestety pałac został rozgrabiony i do dziś nie wiadomo, gdzie znajdują się eksponaty... 
Polska administracja miała plany utworzenia tu muzeum łużyckiego, ale ostatecznie od 1948 r. w hali działa dom kultury. Istotny dla tego miejsca jest rok 1950, w którym premierzy PRL i NRD podpisali Układ Zgorzelecki, potwierdzający przebieg granicy polsko-niemieckiej na Odrze i Nysie Łużyckiej.  

Architektura hali jest niezwykła. Nie bez przyczyny wielu mieszkańców Zgorzelca uważa, że to najpiękniejszy budynek w mieście odciętym linią Nysy od tej ładniejszej części Gorlitz. 
Uwagę zwracają rzeźby umieszczone po obu stronach portyku: po lewej stronie Wojna, po prawej Pokój. Obie centralne alegorie otacza mały tłum niepokojących postaci - szczególnie po stronie Wojny. To plątanina depczących po sobie ludzi, wśród których najbardziej przejmująca jest chyba figura matki trzymającej w ramionach niemowlę. 

To nie jedyne symboliczne przestawienia na dawnej Hali Pamięci, a dzisiejszym Miejskim Domu Kultury. Nad tympanonem góruje Wiktoria, na bocznej ścianie figury Sztuki i Historii, a pod nimi emblematy handlu, przemysłu, sztuki i rolnictwa. To nie wszystko. Nad alegoriami Wojny i Pokoju można zobaczyć kolejne płaskorzeźby - okrucieństwa wojny i błogosławieństwa pokoju.

Hala w Zgorzelcu to najbardziej okazała, najwyrazistsza pozostałość po przedwojennym mieście, którego większość zabytków została po wojnie po niemieckiej stronie. Po polskiej dominują hipermarkety i poPRLowskie kamienice obwieszone szyldami "Zigaretten", tak jakby było to miejsce bez historii... Na szczęście świadczy o niej ta niezwykła, piękna budowla. I jeszcze coś, o czym warto wspomnieć - pierwsza nazwa budynku przypomina, że kiedyś istniał tu maleńki region - Górne Łużyce. Ale ten skrawek ziemi między Nysą i Kwisą to już temat na zupełnie odrębną opowieść... 

wtorek, 10 listopada 2015

Resztki romańskiego kościoła. Kościelniki Średnie

Wzmianki w źródłach niemieckich podają, że świątynia w Kościelnikach Średnich (pow. lubański, gmina Leśna) powstała już w 1002 roku - taka data miała widnieć na stropie.  Inne źródła wzmiankują, że początki budynku sięgają połowy XIII wieku, jeszcze inne wskazują na rok 1335. 

Jakby nie było, jest to jeden z najstarszych kościołów w okolicy, na co wskazuje zresztą jego architektura - typowa dla kościołów romańskich ciężka i prosta bryła, grube mury, małe okienka - wszystko to dlatego, że świątynie romańskie często pełniły dwie funkcje, sakralną i obronną. 

Z kościoła pozostały ruiny, ale jednak zachowała się cała bryła, wieża, kompletna absyda. Budynek jest zabezpieczony. Dawniej wokół niego był pewnie niemiecki cmentarz katolicki, po którym do dzisiaj zachowały się pojedyncze nagrobki i leżące tu i ówdzie epitafia (w Kościelnikach Średnich znajdziecie też pozostałości po cmentarzu ewangelickim). Pomiędzy nimi tkwi kilka powojennych, polskich grobów. Być może dlatego trawa i krzaki wokół ruin zostały wycięte, a cmentarzyk jest w miarę uporządkowany. 

Najciekawszy element dawnego cmentarza to rzeźba siedzącej kobiety, z kotwicą u stóp. Nad jej głową pewnie było kiedyś epitafium - teraz została tylko bryła, na której wyraźnie widać ślady po dłutowaniu. 
Co gorsza, posąg został pozbawiony głowy i ręki. Przypomina jakieś upiorne, bezgłowe widmo, które wieki temu postawiono na straży kościoła i które utknęło tu do dzisiaj... 

Ruiny kościoła dosyć łatwo znaleźć. Wieża i resztki dachu są widoczne z drogi prowadzącej z Lubania do Leśnej. Natomiast żeby podejść pod sam kościół, musieliśmy trochę kluczyć - nie znaleźliśmy przejścia od strony dawnego pałacu (dziś jest to budynek mieszkalny). 

Pomimo tego, że po kościele nie zostało zbyt wiele, to zachęcamy do odwiedzenia tego miejsca, w końcu romański zabytek to jest coś - czuć klimat dawnych wieków, odległej przeszłości, a bezgłowy posąg sprawia, że jest tu trochę niepokojąco... 

sobota, 7 listopada 2015

Magazyn dzieł sztuki. Pałac w Biedrzychowicach


 Pałac w Biedrzychowicach (pow. lubański, gmina Olszyna) to jeden z obiektów wpisanych na listę Grundmanna - pod koniec wojny konserwator zabytków Gunther Grundmann ukrył tu m.in. zbiory Urzędu Konserwatorskiego z Berlina, woluminy z Hochschule fur Muzik oraz część księgozbioru berlińskiej Biblioteki Państwowej. Ale to nie jedyny powód, dla którego nazwaliśmy go magazynem dzieł sztuki. 

W 1863 r. pałac kupił włoski baron Aleksander von Minutoli, słynny kolekcjoner dzieł sztuki, które gromadził m.in. w Biedrzychowicach, ale też w zamku Rajsko w Zapuście (podobno oba miejsca łączy podziemny tunel - informacja niepotwierdzona). Szacuje się, że jego kolekcja składała się z ok. 28 000 eksponatów. Część z nich stanowiły zabytki sztuki afrykańskiej, które z Egiptu przywiózł ojciec barona, archeolog Heinrich von Minutoli. Kolekcja obejmowała też m.in. ceramikę rzymską i etruską, dzieła malarskie i wyroby rzemiosła artystycznego. 

Później pałac przeszedł w ręce Joachima von Pfeil, który ożenił się z córką von Minutolego, Anną. Pfeil był mecenasem sztuki, podróżnikiem, brał udział w kolonizacyjnych wyprawach do Afryki, dzięki czemu powiększył kolekcję teścia. 

W 1945 r., kiedy wieś przeszła pod polską administrację, pałac był po brzegi wypełniony unikatowymi zbiorami - nie tylko Minutolego i Pfeila, ale też Grundmanna. Dzieła przeniesiono do Krakowa, Łodzi i Warszawy... Kilka wozów z meblami i obrazami bezprawnie wywieźli polscy żołnierze. Szabrowali też cywile, o czym wspomina raport Milicji Obywatelskiej z Olszyny.

Do 1960 r. pałac służył jako ośrodek kolonijny, następnie mieścił się tu Zespół Szkół Rolniczych. Dzisiaj jest siedzibą Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących. Dzięki temu budynek jest w świetnym stanie, dach i elewacja są wyremontowane. Ponieważ teraz służy jako szkoła, trudno powiedzieć, jak jest ze zwiedzaniem w dni powszednie - my byliśmy w weekend, budynek był zamknięty. Pałac znajduje się tuż przy głównej drodze Lubań-Jelenia Góra. 
Szkoda skarbów, które wywieziono do centrum i tych, które rozkradziono, ale na szczęście pałac pozostał! 

czwartek, 5 listopada 2015

Feniks z popiołów. Zamek Rajsko w Zapuście

 Jeszcze cztery lata temu na szczycie zbocza nad Jeziorem Złotnickim stała tylko smętna, rozpadająca się ruina. Dzięki prywatnym inwestorom z Poznania zamek Rajsko w Zapuście (pow. lubański, gmina Olszyna) podniósł się jak Feniks z popiołów. Gdy byliśmy tam kilka tygodni temu, zamek był jeszcze niedostępny do zwiedzania. Zatrzymaliśmy się wtedy przed bramą i obejrzeliśmy warownię tylko z zewnątrz (dlatego dziś tylko kilka zdjęć)

Zamek w przeszłości wielokrotnie podnosił się z ruiny. W XV w. został zniszczony przez husytów. Dopiero po czterech wiekach właściciel pobliskiego pałacu w Biedrzychowicach, hrabia Aleksander von Minutoli, postanowił odbudować Rajsko, w którym umieścił część swojej kolekcji dzieł sztuki. Niestety w 1919 r. warownia znowu ucierpiała - tym razem na skutek rewolucyjnych rozruchów zdewastowali ją okoliczni chłopi. Sześć lat później zamek znów odbudowano, urządzając tu schronisko. Kolejna katastrofa nadeszła po 1945 r. - budowlę znów rozszabrowano. 
Ruina czekała na ratunek aż do 2010 r.. Mamy nadzieję, że to już ostatni remont i że Rajsko nie spotka już nic złego. 

Żeby się tu dostać, należy dojechać do miejscowości Zapusta, położonej przy drodze z Biedrzychowic do Leśnej. Dojazd nie jest oznakowany, a przynajmniej nie był, gdy tam zawitaliśmy - może wraz z udostępnieniem miejsca do zwiedzania, coś się zmieni. Do zamku prowadzi niepozorna, betonowa droga na końcu wsi - ostatnia w lewo, tuż przed znakiem z nazwą miejscowości. Rajsko znajduje się na wzniesieniu górującym nad Jeziorem Złotnickim.