czwartek, 6 sierpnia 2015

Zamek, który przetrwał. Kliczków

Mało brakowało, a zamiast malowniczego zamku w Kliczkowie (pow. bolesławiecki, gmina Osiecznica) byłaby dzisiaj ruina. W 1945 r. wyposażenie zamku zostało rozszabrowane przez Armię Czerwoną i polskich osadników. W kolejnych latach stacjonowało tu Ludowe Wojsko Polskie, co nie znaczy, że dbano o obiekt. Zamek niszczał, zapadły się dachy, runęła Galeria Oficjalistów i ujeżdżalnia. Kto wie, co byłoby tu teraz, gdyby nie znalazł się inwestor, który w 1999 roku zakupił zamek. Dziś jest to urokliwe, zadbane miejsce. W zamku mieści się centrum konferencyjno-wypoczynkowe.

Historia zamku sięga 1297 roku, kiedy pojawiła się pierwsza wzmianka o strażnicy ulokowanej na skarpie przy rzece Kwisa. W ciągu wieków wielokrotnie zmieniali się jego właściciele. Chyba najciekawsza historia wiąże się z ostatnim panem na Kliczkowie. Do 1944 roku był nim hrabia Henryk Christian zu Solms-Baruth, przeciwnik faszystowskiego reżimu. Z włościami hrabiego od północy graniczył poligon w Neuhammer (Świętoszów), na terenie którego utworzono obóz dla rosyjskich jeńców wojennych (wspominałam o nim w tym wpisie). W lesie należącym do kliczkowskich dóbr bez zgody Solms-Barutha utworzono podobóz Stalagu 308. 

Za przyzwoleniem hrabiego miejscowy leśnik i rzeźnik przerzucili przez druty kolczaste paczki z żywnością dla jeńców. Leśnik przeczuł, co się święci, i uciekł z Kliczkowa. Rzeźnik został, co skończyło się dla niego tragicznie - rozstrzelany przez SS, zginał przed własnym domem.
Oburzony hrabia udał się do siedziby NSDAP w Bunzlau (Bolesławcu), odgrażając się, że osobiście pojedzie do Berlina, żeby zaprotestować przed obliczem samego Himmlera. Od tej pory Solms-Baruth był inwigilowany. W końcu został zmuszony do opuszczenia Kliczkowa (alternatywą była kara śmierci) i przekazania majątku na własność Himmlerowi. Po pewnym czasie trafił do więzienia Gestapo w Poczdamie, w którym przebywał do końca wojny.
Próby ratowania zamku, który pogrążał się w ruinie, podjęło w 1999 roku małżeństwo z Wrocławia - Magdalena i Jerzy Ludwinowie. Stwierdzili, że zakochali się w tym miejscu i że muszą je uratować. Dziś jest tu hotel, pole golfowe, centrum konferencyjne, basen, spa...


Portal wejściowy, do którego prowadzi mostek, dawniej przerzucony nad fosą. 


"Cześć przodownikom pracy!!!" - pamiątka po nie tak dawnych czasach... 



Ta zieleń oplatająca mury i zakamarki zamku jest niesamowita!


Brama wjazdowa - Lwia Brama. Jeden lew uchował się na miejscu, drugi znajduje się w bolesławieckim lapidarium, o którym już pisaliśmy w poście Przeszłość zaklęta w kamień


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz