Pałac w Osłej (pow. bolesławiecki, gmina Gromadka) jeszcze do niedawna był zamieszkany. Po wojnie zorganizowano tu - a jakże! - PGR, a po jego upadku budynek służył jako dom wielorodzinny. Nie wiemy, z jakiego powodu go opuszczono ani kiedy opustoszał, ale jest w dosyć dobrym stanie i wydaje się, że niewielkie nakłady umożliwiłyby remont. Gdzieniegdzie są oczywiście dziury w podłogach czy strzępy sufitu, ale większość pomieszczeń ma się całkiem nieźle.

Z zewnątrz budynek wygląda bajkowo, ale żeby obejrzeć go od frontu, trzeba przedzierać się przez chaszcze, które były wyższe od nas. Brak jakiejkolwiek ścieżki w połączeniu z dziurami w ziemi (stare studnie?) sprawia, że podejście od frontu jest dosyć trudne. Krzaki zasłaniają pałac tak, że nie da się go ogarnąć jednym spojrzeniem.

Wewnątrz jednak prawie nie ma śladu po pałacowym wystroju. Widać, że były tu mieszkania prywatne, po których zostały tylko puste pomieszczenia i uszkodzone piece kaflowe. Jednak sama architektura jest bardzo ciekawa. Pałacyk jest przedzielony na dwie części. W jednej są przepiękne schody z ażurowymi zdobieniami prowadzące do wieżyczki z zegarem. W drugiej za to można "zobaczyć" (posiadając latarkę) szczególne miejsce. Jest ono zupełnie ciemne i łatwo je przegapić. Początkowo myśleliśmy, że to piwnica, ale okazało się, ze to główny hol na parterze - po prostu budynek z dwóch stron ma różną ilość kondygnacji! Jest tam zupełnie ciemno i bez latarki nie da się dosłownie nic dojrzeć. My dodatkowo przyświecaliśmy sobie lampą błyskową. Znajduje się tu coś, co prawdopodobnie było fontanną - prowadzą do niej schodki z ozdobnymi balustradami, niestety uszkodzonymi... Zobaczcie zresztą sami, jak wygląda wnętrze:
Jesień sprzyja włóczeniu się po takich miejscach...
Front pałacu.
Porośnięty bluszczem balkon wsparty na ozdobnych kolumnach.
Zdobienia na balkonie - kartusze herbowe / nieczytelne.
Jedno z bardziej zniszczonych pomieszczeń.
Dawni mieszkańcy zostawili po sobie coś takiego dziwnego - słoiczek z jakimś płynem, w którym pływają niezidentyfikowane tabletki...
Ażurowy stopień drewnianych schodów w pierwszej części pałacu.
Po lewej wejście na wieżyczkę z zegarem.
Strych, czy też raczej poddasze.
Wiele tu uszkodzonych pieców kaflowych.
Druga część budynku.
Wejście na balkon.
A w egipskich ciemnościach kryje się to, co najlepsze...
Schodki w holu z fontanną - jak widać, balustrady zostały uszkodzone... Strop podparto deskami.
Ten zameczek to moje miejsce zabaw , wiem że jest obecnie zamieszkany . Mieszka tam bezdomny o imieniu Franek . Przed reporterami kryje się w krzakach . Po niekąd jest kanibalem . Franiu to milutki😆 gość , ale trochę ma coś z psychiką . W tym zamku mieszkala moja kolezanka (w wieku 2 lat ) .
OdpowiedzUsuńSłyszeliśmy kroki w innej części budynku - wydawało nam się właśnie, że ktoś tam mieszka.
UsuńTak, to był napewno on. A co do tego kanibalizmu to bardziej i chodziło że zjada wiewiórki, szczury i tp. Bo na wieś nie wychodzi wcale. Da się z nim porozmawiać ale tylko czasem. Z tą wiem że na imię ma Franek.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńByłem tam znowu wczoraj i rzeczywiście wydawało mi się, że miałem towarzystwo :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rok temu ktoś podprowadził kogutka z wieżyczki.
W dodatku ten ktoś zadał sobie niemało trudu, żeby zniszczyć wieżyczkę :(
Usuń