niedziela, 12 czerwca 2016

Bunkry Blüchera. Ustka Zachodnia

 W 1937 roku w Stolpmunde (niemiecka nazwa Ustki) Niemcy rozpoczęli budowę baterii obrony przeciwlotniczej, czyli bunkrów Bluchera. Prawdopodobnie budowa nie została nawet ukończona, a wojsko (Kriegsmarine) użyło dział przeciwlotniczych tylko raz. W pobliżu miał powstać ogromny port, dzięki któremu Niemcy mogli skomunikować się z Prusami Wschodnimi omijając polski korytarz. 

Bunkry stoją do dzisiaj - zachowały się podziemne pomieszczenia dla dowódcy i załogi, stanowisko dalmierza, działo prowadzące i trzy działobitnie. Po wojnie miejsce to niszczało, przysypywane stopniowo przez wydmowy piasek. Kto wie, co stałoby się z obiektem, gdyby nie Joanna i Marcin Baranowscy, dzięki którym teraz funkcjonuje tu multimedialne muzeum. 

W podziemnej części można obejrzeć wystawy związane z bunkrami. Duże wrażenie robią manekiny, które naprawdę wyglądają jak żywi ludzie! Są też multimedialne niespodzianki... Na przykład w korytarzu łączącym bunkier dowódcy z pomieszczeniami pod działem prowadzącym zaskoczy was bardzo sugestywny alarm gazowy...  Poza podziemiami można obejrzeć również stanowiska działa prowadzącego, zachodniej, środkowej i wschodniej działobitni oraz dalmierza. Dodam, że wszystko jest świetnie opisane - w podziemiach znajdują się podświetlane ekrany informacyjne, na powierzchni natomiast tablice dotyczące poszczególnych obiektów. Można też skorzystać z audioprzewodnika. 

A co to było za ustrojstwo? Dalmierz służył m.in. do pomiaru prędkości i wysokości celu. Dane były przekazywane na stanowiska ogniowe, czyli działobitnie, w których znajdowały się ciężkie armaty przeciwlotnicze 10,5 cm. Żeby zestrzelić wrogi bombowiec, działo musiało wystrzelić 6 tysięcy razy. Zasięg usteckich dział wynosił 17 kilometrów. Teraz ze stanowisk prawie nie widać morza, wyrósł tu lasek, ale w latach II wojny światowej drzew nie było, więc teren wokół dział był doskonale widoczny. 

Dodam jeszcze, że oprócz historii bunkrów w muzeum można poznać też m.in. szczegóły przed i powojennego życia w Stolpmunde, planów budowy portu czy smutnej katastrofy statku Wihelm Gustloff. Dla mnie to najciekawsze miejsce w Ustce. I jeszcze jedno - warto od razu zajrzeć na plażę zachodnią i odnaleźć pozostałości po trzecim molo. 


Przed wejściem do bunkrów można obejrzeć sprzęt wojskowy, działa tu również kiermasz militarny.

Na szczęście muzeum nie jest sezonowe - czynne przez cały rok! 


Na szczycie bunkra ulokowane było działo prowadzące.  

Stolpmunde mogło stać się nadmorską twierdzą, ale portu nigdy nie ukończono. 

Pierwsze i drugie molo istnieją do dziś, fragmenty trzeciego również. Czerwone przerywane linie zakreślają obszar planowanego portu, w którym miały cumować okręty wojenne. 

Miniatura bunkrów przedstawiająca rozkład pomieszczeń. Bateria przeciwlotnicza mogła być obsadzona stuosobową załogą. 

Podświetlane informacyjne tablice w trzech językach.  

Włączający się nagle alarm gazowy naprawdę może zaskoczyć i przestraszyć... 

Eksponaty zgromadzone w muzeum. 


 Opakowania po medykamentach. 

Wejście do bunkrów - jeszcze kilka lat temu było przysypane piachem. 

Działobitnia działa prowadzącego. również na powierzchni przy każdym obiekcie umieszczono tablice informacyjne z opisem i archiwalnymi fotografiami.

Kolejna działobitnia. 

W środku znajdowało się działo, a w widocznych tu wnękach przechowywano amunicję.  

Trzecie molo. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz