wtorek, 30 czerwca 2015

Bitwa na gary. Nowogrodziec versus Bolesławiec

W 1753 r. Johann Gottlieb Joppe stworzył w Bolesławcu (ówczesnym Bunzlau) ogromny ceramiczny garniec, Naczynie miało 2,5 m. wysokości, 4 m. obwodu, 1970 l. pojemności i 600 kg wagi. Garniec szybko stał się atrakcją i wizytówką miasta, poświęcono mu nawet sztukę teatralną. Przetrwał do 1945 r. - według jednej wersji został potrzaskany przez żołnierzy Armii Czerwonej, według drugiej wywieziony z Bolesławca. 
W 2009 r. w Muzeum Ceramiki stanęła replika dzieła mistrza Joppego, odtworzonego w skali 1:1. Trzeba przyznać, że solidność wykonania i zgodność z oryginałem (znanym ze zdjęć) robi wrażenie.
Jednak Bolesławiec to nie jedyne miasto, które miało swój Wielki Garniec. Po stu latach dała o sobie znać inna miejscowość znana z wyrobów ceramicznych - Nowogrodziec. W 1853 r. mistrz August Franke wykonał garniec o pojemności 3107 l.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Cisza klasztornych cel. Nowogrodziec

Do klasztoru magdalenek w Nowogrodźcu (pow. bolesławiecki), ufundowanego na przełomie XII i XIII wieku przez Jadwigę Śląską, trafiały początkowo grzesznice i pokutnice. Misją zakonu było ich nawracanie. Z czasem zakon stał się tak prestiżowy, że naborowi towarzyszyła specjalna selekcja - do grona magdalenek przyjmowano tylko panny "dobrze urodzone". 
Klasztor szybko powiększał swoje bogactwa - wkrótce jego własnością stały się okoliczne wsie (m.in. Kierżno, Brzeźnik, Parzyce, Nawojów), a w XV wieku magdalenki nabyły na własność... Nowogrodziec! Miasto należało do zakonu do XIX wieku, kiedy to klasztor zsekularyzowano.

1945 rok okazał się - jak to bywało - tragiczny dla Nowogrodźca. W lutym na terenie miasta doszło do walk między Niemcami a Rosjanami. Po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną wcale nie było lepiej. Sowieci nie cofali się przed rabunkami i gwałtami. Ich ofiarą stała się m.in. siostra elżbietanka Rosaria Schilling. W nocy z 22 na 23 lutego 1945 została wielokrotnie zgwałcona i brutalnie pobita. Kolejnego dnia zmarła, zastrzelona przez żołnierza Armii Czerwonej. O tym wydarzeniu przypomina tablica pamiątkowa, przymocowana do muru klasztoru od strony kościoła św. Piotra i Pawła.

Dzisiaj klasztor to kompletna ruina. Pozostawiony bez zabezpieczenia po prostu się rozsypuje - w kwietniu tego roku część muru otaczającego zabudowania klasztorne posypała się na ulicę Strzelecką. Szczęściem akurat nikt tamtędy nie przechodził. Mimo planów rewitalizacji klasztoru (miał tu powstać amfiteatr i dom pielgrzyma) nie podjęto żadnych działań. Dopiero kiedy mur runął, zabezpieczono go, obudowując deseczkami... 

Jak na ruinę zabudowania są dosyć rozległe. W środku głównych budynków znajduje się dziedziniec - być może dawny wirydarz. Przy dziedzińcu mieści się korytarz z charakterystycznymi podcieniami z krzyżowymi sklepieniami.

sobota, 27 czerwca 2015

10 śladów po niemieckich cmentarzach, czyli żywi przeciwko umarłym

Porządków na blogu ciąg dalszy - tym razem dziesięć śladów po niemieckich cmentarzach...

1. Bolesławiec  

2. Czerwona Woda

10 dolnośląskich strachów - lista subiektywna

Blog się rozrasta, co skłania nas do zrobienia drobnych porządków - w ramach systematyzowania  / podsumowania dotychczasowych wpisów przygotowaliśmy listę dziesięciu opuszczonych dolnośląskich pałaców i kościołów. Wkrótce pojawią się kolejne posty grupujące odwiedzone przez nas miejsca. 
1. Pałac w Żarskiej Wsi 

2. Pałac w Gościszowie

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Miasto ceramiki. Bolesławiec

Do Muzeum Ceramiki w Bolesławcu trafiliśmy w sumie przy okazji, bo naszym głównym celem było mieszczące się za muzealnym budynkiem lapidarium. Właściwą ekspozycję obejrzeliśmy więc niejako dodatkowo. 

Muzeum prezentuje to, z czego słynie miasto i z czego usiłuje stworzyć swoją współczesną markę - to oczywiście tradycje rzemiosła ceramicznego. Charakterystyczne dla bolesławieckiej ceramiki są elementy zdobnicze, nakładane za pomocą gąbek-stępelków o określonym kształcie, umoczonych w barwniku. To niełatwa i żmudna robota, w której szalenie liczy się precyzja - tak przynajmniej twierdzą znajome mi osoby, które zajmowały się zdobieniem ceramiki z Bolesławca.

W muzeum można zobaczyć zbiory ceramiki tutejszej i nietutejszej (trafiliśmy na ekspozycję czasową ceramiki włocławskiej) oraz obejrzeć film opowiadający zwięźle miejską historię tego rzemiosła. Do ciekawszych eksponatów należy Wielki Garniec - replika potężnego naczynia wykonanego w 1753 r. przez tutejszego mistrza, Johanna Gottlieba Joppego (2,5 m. wysokości, 1970 litrów pojemności, 600 kg wagi...).  
Drugim ważnym ośrodkiem kamionki był pobliski Nowogrodziec - również to mniejsze miasteczko zapragnęło mieć swój gigantyczny gar. W 1933 roku powstał tu garniec o wysokości ponad 3 metrów. Oba naczynia zostały zniszczone w 1945 roku. Obecnie także Nowogrodziec ma swoją replikę - stojącą na rynku fontannę-garniec, chociaż jej walory estetyczne są dyskusyjne ;)

Ale wróćmy do Bolesławca. Bilet wstępu kosztuje zawrotne 4 złote - i jest to cena za bilet normalny! Muzeum było opustoszałe - byliśmy jedynymi zwiedzającymi, co miało tylko plusy. Jeśli będziecie w mieście ceramiki, zajrzyjcie na ulicę Mickiewicza - za śmieszny koszt można obejrzeć ważny kawałek miejskiej historii. 

niedziela, 21 czerwca 2015

Przeszłość zaklęta w kamień. Bolesławiec

Poszukiwanie okolicznych krzyży pokutnych doprowadziło nas do lapidarium, które mieści się na tyłach Muzeum Ceramiki w Bolesławcu. Rzeczywiście - jest tu krzyż pokutny, sporych rozmiarów (na oko ponad 1,5 m.), przeniesiony z Kruszyna. To jednak tylko jeden z kilku kamiennych eksponatów zgromadzonych w bolesławieckim lapidarium. 

Obok niemieckich nagrobków przedwojennych mieszkańców Bunzlau można tu zobaczyć również macewę - jedyny obiekt z cmentarza żydowskiego, który dotrwał do dziś. Kirkut mieścił się u zbiegu dzisiejszych ulic Podgórnej i Jeleniogórskiej. Został częściowo zniszczony przez nazistów w latach 30. XX wieku. Dzieła zniszczenia dokonały jednak polskie władze, które w 1965 roku postanowiły całkowicie zlikwidować kirkut. Pozostała po nim tylko ta macewa..

sobota, 20 czerwca 2015

Gród rycerski, ale bez rycerskiego etosu... Pławna

Naprzeciw Zamku Śląskich Legend w Pławnej znajduje się kolejne miejsce zagospodarowane przez Dariusza Milińskiego - gród rycerski. Ogromna głowa (nie mam pomysłu, czyja), do której można wejść i drewniany koń trojański to fajne pomysły i nieźle się prezentują. Poza tym niestety niewiele tu interesujących rzeczy i muszę przyznać, że gród mnie rozczarował. 

Dziwi przede wszystkim jego obecny stan - tak, jakby gród został wybudowany i porzucony. Po mini-zoo zostały puste, smutne klatki. Obok nich prowizoryczny kosz na śmieci zrobiony z wiadra, a w środku różne dziwadła, np. zużyty pampers. Parasole ogrodowe  złożone i upchnięte gdzieś w kącie. Ogólny nieporządek i wrażenie jakiejś takiej sztuczności, atrapy i prowizorki.

O ile w zamku legend i arce byli zwiedzający, o tyle gród świecił pustkami - poza osobnikiem, który miał oprowadzać po tym miejscu (czy też tylko kasować bilety) i poza nami nie było tu nikogo - taka sobie przestrzeń, co prawda z drewnianymi domkami, ale za to bez życia. Pan oprowadzacz zrobił z nami rundkę wokół grodu, ale niewiele można było się dowiedzieć o idei tego miejsca, która pozostaje dla mnie nieodgadniona.

wtorek, 16 czerwca 2015

Krzyże pokutne. Mściszów

Przed ruinami kościoła w Mściszowie (pow. i gmina Lubań) znajdują się aż trzy krzyże pokutne. Na pierwszy rzut oka są tylko dwa - jeden większy, z rytem miecza, i drugi mniejszy, bez rytu, ale za to ze śladami po klejeniu (był pęknięty albo połamany). Trzeci krzyż nie jest wyeksponowany - leży na ziemi jako fundament powojennego krzyża (nie pokutnego), w dodatku zasłaniają go zwisające niemal do ziemi gałęzie drzewa. A szkoda, bo jest największy z wszystkich trzech, chociaż na zdjęciu nie widać tego, jaki jest masywny.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Lasek w murach kościoła. Mściszów

Kościół św. Jerzego w Mściszowie (pow. i gmina Lubań) pochodzi z 1510 roku. Budynek został zniszczony w 1945 roku, jednak trudno znaleźć informację, w jaki sposób się to stało.

Ruiny kościoła to praktycznie cztery ściany bez dachu, wewnątrz których rośnie lasek. Do środka nie da się wejść. Wszystkie drzwi są zabezpieczone, a w oknach są kraty. Pomimo że same ruiny nie są imponujące, to wrażenie robi przemyślana kompozycja otoczenia. Budynek znajduje się na wzniesieniu i jest otoczony owalnym murem (prawdopodobnie z XVII w.), w którym - od strony wsi - znajduje się budynek bramny. 

Do wnętrza da się zajrzeć przez zakratowane okna, jednak widoczność jest bardzo słaba - wszystko w środku jest porosłe krzewami i drzewkami. Można dostrzec tylko łukowate sklepienia i ... stos plastikowych śmieci.

Wokół ruiny znajduje się cmentarz z polskimi grobami. Dawniej, tzn, przed 1945 r., był to cmentarz niemiecki, ale teraz po przedwojennych grobach nic już nie pozostało. Wyjątkiem jest zarys mogiły znajdujący się po lewej stronie bocznego wejścia do kościoła.

Możecie wierzyć lub nie, ale grunt w okolicach tego grobu wydaje się... inny, miękki i grząski. Kawałek dalej w lewo, w kierunku muru, jest drugie takie miejsce, w którym ziemia pod stopami jakby się osuwa. Są tam też cztery dziury w gruncie, być może ślad po mocowaniach starego łańcucha otaczającego nieistniejący już grób. Miękka ziemia w miejscu po mogile - dziwne wrażenie, być może irracjonalne...

czwartek, 11 czerwca 2015

Ratunek dla ruin, Trzęsacz

Połowa czerwca - o tej porze myśli się już o letnich wyjazdach, stąd dzisiejsza retrospekcja z zeszłorocznego sierpnia. Trzęsacz (pow. gryficki, gmina Rewal) jest dowodem na to, że ruina nie musi zarastać zielskiem i rozpadać się dzień po dniu - może natomiast stać się atrakcją turystyczną i znakiem firmowym miejscowości. Oczywiście mam na myśli nadmorskie ruiny kościoła św. Mikołaja. W XIV wieku kościół znajdował się w odległości 2 km od morza. Woda przez lata podmywała klif, aż wreszcie wdarła się do świątyni i niszczyła ją kawałek po kawałku. Dzisiaj została tylko jedna ściana.




środa, 10 czerwca 2015

Słup milowy poczty brandenbursko-pruskiej. Zielona Góra

Słup milowy poczty brandenbursko-pruskiej w Zielonej Górze to pozostałość po trakcie pocztowym łączącym Wrocław i Berlin. Poczta brandenbursko-pruska wykorzystała rozwiązanie wprowadzone przez pocztę saską. Jednak system brandenburski różnił się od saskiego. 

Przede wszystkim inny był przelicznik dystansu, ponieważ posługiwano się nie milą saską (9000 m.), a pruską (7500 m.). Inny był też wygląd słupów milowych. Te brandenburskie miały kształt stożka zwężającego się ku górze, którego dolna część była pomalowana na czerwono, a górna na biało. Obie części były przedzielone niebieskim pasem. Na dolnej widniał symbol trąbki pocztowej - nieco inny i większy niż w przypadku słupów saskich.

sobota, 6 czerwca 2015

Słup dystansowy poczty saskiej. Lubań

Słup dystansowy poczty saskiej w Lubaniu to niestety replika (inaczej niż słup milowy z Nowogrodźca, który jest oryginalny). Ten "prawdziwy" stał w mieście w latach 1725-1946. Po przemianowaniu Lauban na Lubań został rozbity. Obecna replika odwzorowuje dawny wygląd słupa.

Słupy dystansowe miały większą "rangę" niż milowe. Znajdowały się w większych miejscowościach, najczęściej przy bramach wjazdowych do miast lub na placach ratuszowych. Opatrywano je inicjałami AR (Augustus Rex - czyli król August Mocny), symbolem trąbki pocztowej, rokiem powstania, a także - inaczej niż w przypadku skromniejszych słupów milowych - ozdobnymi zwieńczeniami.

czwartek, 4 czerwca 2015

Zamieńmy cmentarze w parki. Zielona Góra

Zakładanie parków w miejscach dawnych cmentarzy było po wojnie częstym procederem. Oczywiście dotyczyło to cmentarzy należących do "obcego" - m.in. nekropolii ewangelickich, niemieckich czy żydowskich. Trasy spacerowe w parkach, które wyrastały na grobach, były wytyczane zgodnie z przebiegiem cmentarnych alejek. 

Jednym z wielu przykładów takich parków jest Park Tysiąclecia w Zielonej Górze, powstały na miejscu przedwojennego Cmentarza Zielonego Krzyża (1628). Cmentarz w chwili założenia znajdował się na obrzeżach miasta Grunberg, w otoczeniu ogrodów i winnic. Był przeznaczony przede wszystkim dla protestantów, chociaż było tu też miejsce dla niemieckich katolików.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Praca nad pamięcią. Sejny - Kransnogruda - Białystok

Dziś krótka wyprawa na Podlasie - do Sejn, Krasnogrudy i Białegostoku. W każdym z tych miejsc dosłownie czuć pogranicze, ale też w każdym z nich pograniczna pamięć zbiorowa pracuje inaczej. 

Sejny
Przed II wojną światową Sejny zamieszkiwali Polacy, Litwini, Cyganie, Tatarzy, Żydzi. Po 1945 roku, kiedy Polska zgodnie z politycznymi dyrektywami miała stać się narodowym monolitem, pamięć o tych narodowościach zaniknęła. Po transformacji ustrojowej przyszedł czas odpominania. W Sejnach przyczynia się do tego Ośrodek "Pogranicze: sztuk - kultur - narodów", a wraz z nim Bożena Szroeder - reżyserka spektaklu Kroniki sejneńskie.