niedziela, 24 maja 2015

Nie igraj z ogniem. Bogatynia / Zatonie

Kościół ewangelicki pw. Marii Magdaleny w Zatoniu z 1709 roku (dziś jest to dzielnica Bogatyni) jeszcze do 2011 roku wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Dach był w kilku miejscach podniszczony, ale jakoś się trzymał. W środku były elementy ołtarza oraz dwa piętra drewnianych empor, charakterystycznych dla ewangelickich świątyń (podobnych do tych z kościoła w Tomaszowie Bolesławieckim) wraz z półkolistą emporą dla chóru. Dzisiaj nie ma po tym ani śladu...

29 maja 2011 roku straż pożarna otrzymała zgłoszenie, że płonie wieża kościoła w Zatoniu. Konstrukcja wieży była drewniana, więc ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. W gaszeniu pożaru brało udział 13 zastępów straży - niestety, ta liczba okazała się pechowa. Kościoła nie udało się uratować -  wieża runęła na sam środek dachu, ten zawalił się, a spadające płonące belki dokonały zniszczeń wewnątrz świątyni. Przyczyną pożaru było prawdopodobnie podpalenie przy użyciu łatwopalnej cieczy...

Cztery ściany nadal stoją, nad głównym wejściem i ołtarzem zachowały się smętne resztki dachu, a pomiędzy nimi... niebo. Nie ma już zdobionych empor. Nie ma chóru. Pośrodku zgliszczy leży stos zwęglonych belek, wśród których rosną krzaki. 
Z tą szarością i zniszczeniem kontrastują pozostałości ołtarza - resztki czerwonej farby krzyczą, jakby chciały rozpaczliwie zwrócić na siebie uwagę. Wygląda to jak otwarta, krwawiąca rana.

W takich miejscach zawsze jest przykro, ale tym razem odczucia towarzyszące oglądaniu tego krwawego strzępu są jeszcze bardziej przygnębiające - a to dlatego, że kościół nie rozpadł się po prostu przez upływ czasu czy zaniedbanie, ale został zniszczony z premedytacją. Nie znalazłam żadnych informacji o ujęciu sprawcy. 

Zatonie jakoś nie przypomina dzielnicy miasta, ale raczej położoną gdzieś na uboczu wioskę. Znajduje się dosyć daleko od "właściwej" Bogatyni i, co gorsza, trudno tam trafić. Jadąc ze Zgorzelca należy w okolicy elektrowni Turów skręcić w lewo w drogę, która wygląda jak wjazd na teren fabryki. Droga niespodziewanie skręca, okrążając fabrykę i po ok. 1,5 km pojawia się właśnie Zatonie (brak jakiegokolwiek drogowskazu).
Z głównej ulicy  nie widać kościoła - prowadzi do niego stroma boczna droga. Dla osób, które nie znają okolic, odnalezienie tej dzielnicy może być kłopotliwe. 





Widok na kościół od strony starego cmentarza.  

Wnętrze, widok na ołtarz. zwęglone belki nie pozostawiają wątpliwości, że to miejsce strawił ogień.  

Ołtarz, nad nim pozostały resztki dachu.  


Widok na główne wejście. Nad drzwiami dawniej mieścił się chór, wzdłuż obu ścian biegły dwie kondygnacje empor.  

Prezbiterium wraz z ołtarzem.  



Potrzaskane fragmenty epitafiów leżą w okolicach bocznego wejścia, pod wieżą.  




4 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  2. Łza w oku się kręci podczas oglądania tych resztek tej tak pięknej jeszcze w latach 60-tych budowli. W roku 1966 06 czerwca była tu moja pierwsza komunia św.. Jakie były wtedy piękne kryształowe żyrandole. Mój Boże jak można było doprowadzić taki zabytek do takiej ruiny. Mam pretensje do dwóch władz tej kościelnej i tej świeckiej. Ja w roku 1970 jako dziecko wraz z rodzicami wyjechałem z Zatonia do Wrocławia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc na kościół w obecnym stanie trudno sobie wyobrazić, jak wyglądał wcześniej, na archiwalnych zdjęciach rzeczywiście widać, że był piękny. Przed pożarem jeszcze jakoś się trzymał, mimo że był opuszczony. Dobiło go to podpalenie.

      Usuń