środa, 6 kwietnia 2016

Włości księżnej de Talleyrand-Périgord. Pałac w Zatoniu


Ruiny pałacu i oranżerii w Zatoniu (dawniej odrębna wieś, obecnie część Zielonej Góry) to miejsce czarowne! Uroku dodaje pnący się po murach i kolumnach bluszcz, a w powietrzu unosi się zapach czosnku niedźwiedziego, który rośnie tu w ogromnych ilościach (a podlega w Polsce ochronie częściowej). 
Podobno pałac został w 1945 r. spalony przez Rosjan. Zachowały się ściany nośne, portyki i herb. Niewiele więcej zostało po oranżerii - kolumnada, resztki zdobień, komin. W parku można obejrzeć potężny dąb Talleyranda i kopiec z kamienną grotą.

Nie będę pisać szczegółowo o historii pałacu (o niej można poczytać np. na stronie stowarzyszenia Nasze Zatonie). Co prawda wybudował go Balthazar von Unruh (1689), ale miejsce to nabrało szczególnego wymiaru dzięki księżnej kurlandzkiej i żagańskiej, Dorocie de Talleyrand-Périgord. To postać niezwykła, ale też tragiczna. Wychowywała się właściwie bez rodziców. Zamiast nich miała do dyspozycji guwernantkę. W wieku 15 lat zakochała się w czterdziestoletnim Adamie Czartoryskim. Ten uległ jednak namowom matki i porzucił Dorotę. 

Pod naciskiem rodziny wyszła za mąż za Edmunda de Talleyranda, który zdradzał ją, jeśli tyko miał okazję. Małżeństwo było zupełnie nieudane - Edmund nie stronił od kobiet, hazardu i hulanek, Dorota była natomiast inteligentna, ambitna, obyta w świecie (w Paryżu była damą dworu cesarzowej Marii Ludwiki, żony Napoleona). W 1822 r. rozwiedli się, ale już wcześniej księżna znalazła innego adoratora - stryja jej męża, Karola, ministra spraw zagranicznych Francji. Dzięki niemu poznała wielu znamienitych ludzi tamtego czasu (w Zatoniu bywał m.in. Balzac i Liszt).

Do Zatonia przyjechała w 1840 r. Z jej inicjatywy przebudowano pałac, ale jej zasługi dotyczą też działalności charytatywnej. Opłacała budowę ochronek i szkół dla dzieci, fundowała stypendia dla chłopskich uczniów, w Żaganiu wybudowała szpital, a przy nim kaplicę dla wszystkich wyznań. Nic dziwnego, że w jej pogrzebie wzięło udział... 10 000 osób! 
Dorota zmarła w 1862 roku na skutek choroby (nie wiem, jakiej...), która podobno była efektem wypadku powozu, jakim jechała z Zatonia do Żagania. Dziesięciotysięczny kondukt żałobny musiał robić wrażenie... 

Dziś niewiele zostało po dawnej świetności pałacu, a mimo wszystko to miejsce nadal jest niezwykłe. Klimat jest tu niesamowity. Człowiek może mieć poczucie, że znalazł się w innym świecie. Całkiem niedaleko ruchliwa szosa i przystanek autobusowy, a tu... kolumnada oranżerii przypominającej świątynię, dwa portyki, resztki sztukaterii, ozdobne głowice kolumn... A do tego morze czosnku niedźwiedziego i bluszczu - tajemniczy ogród... Martwię się tylko, że gdy będę tędy przejeżdżać następnym razem, zobaczę z ulicy zawaloną ścianę pałacu (odpadający tynk dosłownie słychać)... 



Chyba najwięcej elementów zdobniczych zachowało się w ruinach oranżerii. 

Z dwóch stron pałacu znajdują się portyki z kolumnadami. Całość otoczono niezbyt solidną siatką... 

Pałac znajduje się po lewej stronie drogi (za przystankiem autobusowym), jadąc z Zielonej Góry w kierunku Kożuchowa.  

Ta wysoka "kolumna" to komin oranżerii. 

Pośrodku pałacu, na samej górze, widać herb rodowy Karola Rudolfa Fridenthala, któremu pałac odsprzedał Aleksander, syn Doroty.   

Córka Fridenthala, baronowa Renata  von Lancken, była ostatnią właścicielką pałacu. Mieszkała w nim aż do końca - do podpalenia przez Rosjan. Nawet po tym wydarzeniu nie wyjechała z Zatonia. Podobno postradała zmysły, błąkała się po ruinach, odwiedzała mieszkańców wioski prosząc, by rozczesywali jej włosy... Zmarła w 1947 roku.

 Dąb Talleyranda rośnie na łące Joanny, której nazwa wzięła się od imienia siostry księżnej Doroty.

Sztuczny kopiec i grota w centrum parku. 


Głowica kolumny w oranżerii. 

Oranżerię zdobiły rzeźbione medaliony z kobiecymi głowami - niestety ani jeden nie zachował się w całości... 


Niektórzy twierdzą, że to herb Doroty Talleyrand. Stowarzyszenie Nasze Zatonie podaje jednak, że należy on do Fridenthala, który po zakupie pałacu nakazał usunąć herb Doroty i wstawić na to miejsce swój.  


Oranżeria i ścieżka prowadząca do parku.

Zatonie dawniej...

2 komentarze:

  1. Wspaniały wpis. Uwielbiam Zatonie. Od jakiegoś czasu w zielonogórskiej prasie pojawiają się dobre wiadomości dla pałacu i pięknego parku - oby prawdziwe. Rewitalizacja parku, zabezpieczona ruina, sala wystawowa w wyremontowanej dawnej oranżerii, czytałam też o rekonstrukcji bramy wjazdowej - pięknie to brzmi. Mam nadzieję, że to prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rekonstrukcja bramy - to byłoby coś! Rzeczywiście, brzmi pięknie - czas pokaże, co dalej będzie działo się z pałacem. Dziękuję za odwiedziny na blogu :)

      Usuń