Tego lata Festiwal Słowian i Wikingów odbył się w Wolinie (pow. kamieński) już 21 raz. Uściślając, festiwalowe wydarzenia rozgrywają się na terenie skansenu, który co prawda administracyjnie znajduje się w obrębie miasta Wolin, ale nie na wyspie Wolin. Skansen mieści się na innej wyspie, a raczej wysepce w cieśninie rzeki Dziwny - Wolińskiej Kępie, o długości nieprzekraczającej nawet kilometra.
Festiwal organizowany przez Centrum Słowian i Wikingów Wolin-Jomsborg-Wineta przyciągnął w tym roku sporo osób. Prawdę mówiąc trochę przeszkadzało to w obejrzeniu skansenu - po prostu ludzi było za dużo, a przestrzeń wysepki zbyt mała. W oczy rzuca się dbałość organizatorów o to, żeby festiwalu nie zamienić w jarmark - nie ma tu kolorowych straganów ani fastfoodowego żarcia, jest za to rękodzielnicza biżuteria i podpłomyki!
Ale o co właściwie chodzi z tymi Wikingami w Polsce? Inspiracją dla zorganizowania festiwalu była trzynastowieczna saga o Jomswikingach, według której ok. X w. na wyspie Wolin założono osadę Jomsborg, czyli dzisiejsze miasto Wolin. Zbudował ją jarl Palnatoki, a dosięgała ponoć otwartego morza (do Bałtyku jest - bagatela - 34 km...).
Podanie głosi, że Jomsborg był bazą wypadową, z której Wikingowie udawali się na łupieżcze wyprawy. Według innej hipotezy Wikingowie rezydujący na wyspie Wolin byli kupcami i rzemieślnikami - ich wyprawy miały charakter handlowy, a ponadto w stosunku do Słowian stanowili tutaj mniejszość.
Kolejny festiwal za rok - komu będzie po drodze, niechaj się zatrzyma! Na Wolińską Kępę można dostać się większym mostem od strony Wolina lub mniejszym (bardziej urokliwym), łączącym wysepkę z wioską Recław.
Pod futrzastą czapką ukrywa się pan robiący strzały.
Móc łazić po podwórku w skarpetach - nie każde dziecko ma ten luksus!
W stronę pogrzebowego stosu
Jarl we własnej osobie
Podobno co drugi nazywa się Ragnar Lodbrok ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz