Dzisiejszy cmentarz koni w Kliczkowie (pow. bolesławiecki, gmina Osiecznica) to nie ta sama zwierzęca nekropolia, co przed wojną. Teraz są tu tylko trzy końskie nagrobki, w tym dwa przedwojenne, a jeden z 2009 roku. Ten nowy grób ufundowało stowarzyszenie Pro Publico Bono - spoczęła w nim Zacateca, klacz rycerska z zamku w Kliczkowie. W starszej mogile leży Juno, wyścigowy koń zmarły w 1938 roku. Napisy na trzecim obelisku są zupełnie nieczytelne.
Jeszcze w latach 50. XX w. na cmentarzu koni (i psów) było kilkanaście nagrobków. Z nich uchowały się tylko dwa (oczywiście poza tym nowym z 2009 roku) - pozostałe zostały podobno wykorzystane przez osadników jako materiał budowlany.
Skąd wzięło się to nietypowe miejsce pochówku? W 1887 roku właścicielem zamku w Kliczkowie został Fryderyk zu Solms-Baruth, który zlecił architektowi Edwardowi Petzoldowi przebudowę zamku i parku. To wtedy powstał cmentarz dla koni z zamkowej stajni (należał do nich właśnie Juno). Grzebano tu również psy myśliwskie księcia.
W różnych opisach tego miejsca pojawia się informacja, że to jedyny taki obiekt w Polsce. Należałoby chyba sprostować - może i najstarszy, ale nie jedyny. Cmentarz koni jest też w Janowie Podlaskim.
Kliczkowskie nagrobki nie znajdują się na terenie zamku. Żeby do nich dotrzeć, trzeba przed Lwią Bramą skierować się w prawo i okrążyć zamek. Droga wiedzie do parku, ale cmentarz nie jest z niej widoczny - szukajcie mniejszej dróżki biegnącej między drzewami, w okolicach tylnej zamkowej bramy.
Nagrobek Juno.
Nagrobek z nieczytelną inskrypcją.
Nowy grób - tu spoczywa Zacateca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz